Naszemu zespołowi redakcyjnemu nadesłał list pewien podróżujący obywatel, który doświadczył nieoczekiwanej sytuacji na goleniowskim lotnisku. Chciałby podzielić się swoją historią i wystosować apel do zarządu lotniska.

Chciałbym podzielić się z Wami prozaiczną, lecz niestety uciążliwą sytuacją, która spotkała mnie podczas mojej ostatniej podróży.

Miałem przyjemność przylecieć dzisiaj na lotnisko Goleniów bezpośrednio z Warszawy tuż po godzinie 16:00. Mój samolot linii LOT doznał niewielkiego opóźnienia. Po lądowaniu musieliśmy odczekać sporo czasu na nasze bagaże na taśmie transportowej. Na szczęście moja walizka pojawiła się jako jedna z pierwszych, więc natychmiast ruszyłem z nią do punktu informacyjnego. Chciałem dowiedzieć się, jak mogę dostać się do Szczecina, miasta, które również jest częścią nazwy lotniska. Pani w informacji poinformowała mnie, że „biały bus”, który kursuje na trasie lotnisko-Szczecin, właśnie odjechał. Niestety, nie było innej opcji dojazdu do miasta za pomocą publicznego transportu, ponieważ następny pociąg miał odjeżdżać dopiero po godzinie 19:00. Po chwili namysłu zaproponowała mi skorzystanie z taksówki do Goleniowa, a stamtąd podróż pociągiem.

Porozmawiałem więc z taksówkarzem na temat kosztów takiej podróży: żądał on 55 złotych i żartobliwie sugerował wynajem hulajnogi. Skomentowałem to jako śmieszną krytykę obecnego systemu komunikacji publicznej. Inny kierowca taksówki oferował swoje usługi za 50 złotych i za tę sumę zgodził się przewieźć mnie przez około 7 kilometrów do Goleniowa. Wyglądało jednak na to, że był zawiedziony kwotą, którą mu zaproponowałem…